piątek, 11 stycznia 2013

Sektor H

Razu pewnego pojechałam do centrum handlowego.
Zaparkowałam pośpiesznie i rzuciwszy okiem na lokalizację i jej znak szczególny, udałam się na zakupy. Po godzinie zmierzam z wózkiem do miejsca, w którym zostawiłam moje auto, ale jego tam nie ma. Myślę - nic tylko zaparkowałam kawałek dalej w tym cholernym sektorze "H".
Pcham więc wózek przed sobą z mozołem, niczym staruszka balkonik, w przód, w tył, rozglądam się na boki - w lewo, w prawo-nie ma. Klnę pod nosem jak szew, a następnie mocno zaniepokojona zaczepiam Pana Ochroniarza i płaczliwym głosem informuję go, że chyba ukradli mi samochód. Ten nadaje przez krótkofalówkę do plutonu kolegów, by włączyli się do poszukiwań po czym w dziesiątej minucie bezskutecznego i nerwowego rozglądania się, sugeruje bym zadzwoniła na policję. Zamiast tego wybieram numer do Psiapsiółki, która deklaruje natychmiastową pomoc w postaci gotowości do przyjazdu. Po chwili kolega po fachu Pana Ochroniarza nadaje, że moje auto stoi  trzydzieści metrów dalej. Biegnę tam i widzę, że sektor "H" znajduje się również w tamtej części parkingu i jeszcze w kilku innych miejscach. Pomimo kompromitacji i spojrzeń pełnych politowania nad "głupią babą", podskakuję jakbym wylosowała właśnie super męża, całuję panów ochroniarzy, a potem maskę mojego samochodu. To nic, ze wyszłam na kretynkę parkując pod znakiem "hydrant", to nic, że prawie straciłam auto, ważne, że właśnie je odzyskałam!!! Czyż życie nie jest piękne?

1 komentarz: