piątek, 11 stycznia 2013

Mr. Super Model Boski - lokata TRZECIA

Mr. Trip
Pewna moja "Super Koleżanka" postanowiła przeżyć burzliwy romans z pewnym Kimś.
Ten egzemplarz - nazwijmy go Mr. Trip, "wykopał" z miejsca trzeciego mojego faworyta, który - siłą rzeczy - wylądował poza "pudlem" czyli na miejscu czwartym, o którym przeczytacie już niedługo.
Ze względu na fakt, że nudni mężczyźni jej nie kręcą, wybrała sobie nienudnego, za to trudnego.
Poznali się na pewnym turnusie wypoczynkowym dla dorosłych lecz nie dla emerytów jeszcze.
On przyjechał pięknym samochodem, w emblemacie białe śmigło na niebieskim niebie mającym. Ponoć wcale to nie jest śmigło na niebie - jak się nagle Niemcy zorientowali, w każdym razie bryki tej marki za bardzo luksusowe uchodzą.
Sam właściciel może i nie prezentował stylu noszenia się paryskiego, ale "Super Koleżanka" po szybkim badaniu obuocznym stwierdziła : "To się naprawi". Do naprawy - jak się potem okazało - rzeczy było kilka. Oto ten schludnie wyglądający, ładnie pachnący i zgrabnie się wypowiadający Mr. Trip - by the way firmy prężnie działającej właściciel - w bliższej relacji tzn. w scenerii domowej, przeistaczał się w prawdziwego "neandertala".
Trafniej chyba będzie powiedzieć, że prawdziwy "neandertal" dla celów łowiecko -marketingowych, od czasu do czasu przechodził skomplikowaną transformację w Homo sapiens. Dla tych samych celów miesiącami opowiadał jej gdzie ją zabierze, co zobaczy i gdzie sobie zdjęć nie zrobi. Biedactwo całymi godzinami szusowało po internecie w poszukiwaniu nowych zakątków do odwiedzenia i sprawdzenia najlepszych cen oraz dogodnych połączeń lotniczych,  bo Mr. Trip co raz wymyślał nowy wyjazd, który nigdy nie dochodził do skutku. Kiedy spotykałam się z niedoszłą podróżniczką na kawusi i ciasteczku, konałyśmy ze śmiechu, gdy ta zapytana w jakim kraju ostatnio była, odpowiadała: "och siostro, gdzie ja to już nie byłam, a ile razy się przy tym pakowałam ..." Dodać tutaj należy, że przyjaciółka moja, męża szczęśliwie nigdy nie miała, więc pewne rzeczy mogły jej się wydać zupełnie niemożliwe do zaistnienia. Oto pierwszy szok jakiego doznała tuż po przekroczeniu progu domostwa Mr. Trip'a. Bynajmniej nie marmury na podłodze, żyrandole ociekające Swarovski'm czy trzy umywalki w pokoju kąpielowym zrobiły na niej tak piorunujące wrażenie.Żeby nie przeinaczać faktów, zacytować sobie pozwolę "Super Koleżankę", telefonicznie relacjonującą mi z wielkim przejęciem i oburzeniem bieżącą sytuację: " Halo, siostro, ja pierdolę, czy ty sobie wyobrażasz, że on chodzi po domu i bez skrępowania beka i pierdzi? Wyobraź sobie, że poszedł do toalety, a wychodząc z niej zostawił otwarte drzwi. Czy wiesz co ja teraz czuję??? A kiedy mu zwróciłam uwagę, że "takie rzeczy" załatwia się bardziej intymnie, to mi odpowiedział, ze "jak się je to się smrodzi" i, że musimy się poznać z każdej strony!!! Kobieto, nie widziałaś jego pięt!!! Mogłabyś na nich zetrzeć marchew i to w grube plastry! Wszędzie ma sprzątnięte na wysoki połysk, ale śpi jak jakieś zwierzę w istnym barłogu! Siostro ja cię proszę zaaabierz mnie stąąąąd!!!"Nie mogłam jej zabrać, bo rzecz działa się sześćset kilometrów stąd, więc "Super Koleżanka" wsiadła w kolej żelazną i nim się obejrzała, po 12 godzinach "komfortowej podróży była u siebie..w domu...

2 komentarze:

  1. Dobra Historia :) jak to pozory mylą :)kiedyś się przejechałam na pewnym panu, który wrażenie robił na wszystkich wspaniałe, ale jak się później okazało, na tym był koniec jego zalet :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A podobno podróże kształcą.... Juz lepiej polatać po ładnych obrazkach w googlach:-)))

    OdpowiedzUsuń