Poszłam na film "tylko dla Kobiet". Sama, bo przecież nie pójdę ze swoim Facetem na innych Facetów się gapić wspólnie i to w dodatku prawie całkiem gołych. Koleżanki po różnych kurortach się rozjechały, Mój Mężczyzna Jedyny w delegacji i samiuśka jak palec zostałam, więc cóż było robić.... Na sali same Kobiety stłoczone jak ser w serniku i tylko gdzieniegdzie Mężczyzna (zapewne z gatunku "odważny jak żaden") niczym samotny rodzynek w cieście siedzi. To prawdziwe przeżycie na taki film się udać. Skowyt dobywający się z dziesiątek gardeł, doping dla bohaterów prężących się na płaskim jak stół ekranie, by prężyli się jeszcze mocniej, nadając trójwymiar wyobraźniom niewiast, spłaszczonym przez brak wyobraźni ich partnerów życiowych lub tylko seksualnych, zaskakujące komentarze i gremialny śmiech w głos - takie rzeczy nie zdarzają się na każdym seansie. Prawdę trzeba oddać - Magiczny Mike czarował i robił prawdziwe cuda, a jego koledzy po fachu również nie wyglądali gorzej, ani nie czynili słabiej swojej zawodowej powinności, a im bardziej tarmosili dziewczyny na ekranie i gwałtowniej je "miłowali", tym sala była szczęśliwsza. Jako bezstronny (przynajmniej się bardzo staram) obserwator zauważam, że Kobiety pragną silnych, zdecydowanych i dominujących TurboSamców, którzy potrafią nie tylko czule pogłaskać po policzku, ale także namiętnie wytargać za włosy i dać zgrabnego klapsa w tyłek - najlepiej tak, żeby zapiekło. Wszak nie romantyczne śpiewy czekoladowego trubadura wywoływały piski zachwytu, tylko zdecydowane branie na ekranie. Panowie, pomimo ewidentnego bojkotu tego obrazu przez Waszą płeć, zachęcam, byście jednak schowali dumę do kieszeni, przestali myśleć, że nikt nie będzie Wam mówił jak trzeba jeździć, bo macie przecież prawo jazdy od wielu lat i poszli na ten film - nie dla fabuły, bo jej akurat tam nie ma, ale dla żywej, prawdziwej i - co najważniejsze - wiarygodnej instrukcji obsługi... Kobiety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz