sobota, 2 marca 2013

Równouprawnienie vs. sponsoring czyli o co chodzi?

Osobnikom, którzy próbują przyklajstrować mnie do jakiegoś obłędnego, walczącego ruchu feministycznego, bo zapoznali się akurat z jednym i tylko jednym, ironizującym postem o "Super Boskim", mówię: "Zawróćcie z tej drogi". Nie jestem nawiedzoną Niewiastą Walczącą. Nie przyklejajcie mi gęby feministki tylko dlatego, że ośmielam się krytykować postawy, które mi nie odpowiadają. Oświadczam, że mam w dupie wszelkie manify i parytety, bo uważam, że to charakter, charyzma i kompetencje - słowem osobowość Istoty Myślącej - powinny determinować jej bardziej lub mniej spektakularną obecność w szeroko pojętym życiu społecznym i to NIEZALEŻNIE OD PŁCI.
Czy "Merkelowa", "Walcowa" , albo "Taczerowa" potrzebowały pleców w postaci armii rozjuszonych feministek, by wspiąć się na wysokie urzędy? Nie potrzebowały. Ponadto kobiet się przecież nie promuje, a jak się już promuje to w jakiś taki dupowaty, nieudolny i groteskowy sposób. Wspomniane panie osiągnęły to swoją przebojowością i umiejętnościami. Czy nasza Maryśka Skłodowska i Wieśka Szymborska były jakimiś odmieńcami, albo tylko miały szczęście w życiu?
 Nikt przy zdrowych zmysłach, nie odważy się również postawić, a następnie próbować forsować tezę, że doszły tak daleko, bo dawały..."ciała". Nikt też oczywiście nie zakwestionuje ich płci, od urody - czasem dyskusyjnej - abstrahując.
Wieloletnia obecność w/w pań na scenie politycznej i naukowej dowodzi, że ciała, ani niczego innego  nie dawały, a także, że nie ma przymusu posiadania jaj między nogami, by móc wykazać ich metaforyczną obecność. Nie ma też cienia wątpliwości co do tego, iż panie te zdobyły władzę, szacunek i uznanie bez parytetowej protezy.
Czytam w "Wielkim Pedim" (jak to moja córka mawiała "za młodu" o Wikipedii) o feminizmie. Bełkot panie taki, że aż w oczy szczypie i pomimo żem jest istota rozumna i wykształcona, nic z tego nie kumam. Podobne zaburzenia rozumienia przekazywanych treści miałam wtedy, gdy na telewizyjnej grzędzie siedziały jednopłciowce od Mrs. Gretkowskiej.
Byłam zażenowana tymi popiskiwaniami na wysokim "ce". Brak spójności myśli i wypowiedzi doprowadziły finalnie do spektakularnej...porażki tego głośnego - w pewnym momencie - projektu. Gretkowska się poddała.
Mam świadomość tego, że wbijam kij w mrowisko. Wiem, że Baby będą chciały mnie ukatrupić, ale wiem też, że Fajne Babki tego nie zrobią.
Jestem socjologiem z wykształcenia i kobietą z urodzenia. Jestem ciekawa świata i analityczna. Nie mam kompleksu płci.
Cieszę się, że mogę chodzić w sukienkach i nikt się nie patrzy na mnie jak na dziwoląga, gdy zakładam spodnie. Jestem szczęśliwa, że mogę się legalnie rozkleić, popłakać, rozmazać i nikt nie pomyśli o mnie - jak o płaczącym mężczyźnie - "bezradna cipa".
Jako kobieta mogę więcej. MOGĘ sobie być i słaba i silna - to ja decyduję. Facet MUSI być silny, nie ma wyboru - inaczej odpada z peletonu samców Alfa. Gdy się rozwodzę, dzieci - niejako z klucza - zostają przy mnie, bo "tak jest przyjęte".
Zazwyczaj to nie mężczyźni szantażują kobiety dziećmi, rozgrywając nimi kolejne gemy rozwodowego pojedynku.
To facet musi w sądzie udowodnić, że nie jest pedofilem ani innym potworem i stoczyć heroiczną walkę o prawo do regularnych spotkań czy o przyznanie opieki nad potomstwem właśnie jemu.
Ze względu na powyższe, nie domagam się równouprawnienia. Domagam się za to między innymi: traktowania mnie z należytym szacunkiem, słuchania z uwagą tego co mówię, przepuszczania w drzwiach, pomocy przy wkładaniu bagażu podręcznego na półkę w samolocie, podawania płaszcza oraz tego, by mężczyzna w moim towarzystwie zachowywał się jak mężczyzna to znaczy - był dżentelmenem.
Nie domagam się: postrzegania mnie jako dobrego kumpla, oczekiwania, że poprowadzę wózek widłowy, wypiję pół litra wódki w celu załatwienia ważnej sprawy, posiadania umiejętności zmiany koła, a także nie domagam się oczekiwania braku oczekiwań z mojej strony. Jestem kobietą i dobrze mi z tym. Osiągnęłam w życiu to co osiągnęłam i członek w spodniach nie był mi do tego potrzebny. Poparcie koleżanek też nie.

Na koniec kilka interesujących i seksownych cyferek, bo mi dziś koleżanka pewien portal o skrócie SS pokazała i tam natchnienie do napisania posta powyższego znalazłam.
Na portalu tym czytam w zakładkach: 
1. Anonse kobiet -> szukam sponsora: liczba stron  - 128, po 25 anonsów na każdej,czyli łącznie: 3200 spragnionych opieki, "wyzwolonych" pań właśnie poluje.
2. Anonse kobiet -> zasponsoruję: liczba stron: 1, liczba anonsów 2.
I gdzie to równouprawnienie?


1 komentarz: