czwartek, 7 marca 2013

Paris et Fabergé

Paryż. Lotnisko Charles De Gaulle. Godzina 16.35 wczoraj. Siedzę w fotelu, buty na podłodze, stopy na walizce, głowa w podróży pomiędzy klatką piersiową, a oparciem fotela. Wybrałam możliwie najintymniejszy kąt co by wstydu nie było jeśli nieplanowanie zasnę, opadnie mi żuchwa i nie daj Boże oślinię się przez sen.
Koniec końców, eleganckie odzienie i gustowny koczek po prawej stronie czaszki, obligują do utrzymania fasonu.
Padam dzisiaj, bo długi wieczór nieopatrznie przeszedł w nocne harce po stolicy Francji. System operacyjny w mojej głowie mocno zamula, nie mogę myśleć, skupić się na czytaniu, ani czymkolwiek innym, oglądam więc bezmyślnie brudne jak diabli szyby terminalu numer jeden i z obrzydzeniem studiuję poszycie foteli, w które wsiąkło chyba wszystko co ręka ludzka jest w stanie wyprodukować. Od liczenia wstrętnych zacieków na szybach i tkaninach, popadam w totalne otępienie graniczące z letargiem, aż tu nagle vis a vis zasiada z kawą w dłoni piękne Jajo Fabergé... 
Oczywiście nie wiem do końca czy Jajo jest prawdziwe, ale nosi wszelkie znamiona oryginału. Ktoś tak piękny z zewnątrz, każe domniemywać, że w środeczku też kryją się prawdziwe skarby. Głupie założenie, ale wyzbyć się myśli owej nie sposób. Konstrukcja mózgu człowieka taka i kropka.
Fabergé wszystko ma w najlepszym gatunku; nie jest przesadzony, odstrzelony ani wylaszczony, jednak widać, że stworzenie bardzo dba o to co wdziewa na grzbiet, co wciera w dłonie i na co układa włosy. Zapomniałam cholera co miałam napisać...tak zerknął na mnie skubany, że zgubiłam wątek. 
I co się tak gapisz spode łba i znad książki? Byś był Turkiem, Włochem albo innym ciepłolubnym wytworem południowych klimatów, już byś od dwudziestu minut siedział na foteliku przy moim stoliku i zagajał pięknie o niczym. Odesłałam spojrzenie. Cholera. Spłoszył się. Oczka spuścił...hmm...że co? Że niby ja mam inicjatywę ten tego??? Nic z tego kolego. Głowa mnie boli.
Nie wiem po jakiemu trzeba do Jajka gadać. Się okazuje, że ja nawet wstydliwa trochę bardzo jestem. Czerwień czuję, że mi po licach pląsa, gdy się tak ktoś wpatruje we mnie...Szczególnie, że on jakiś taki...za ładny kurde...Może gej? Nie patrzę się więcej w tamtym kierunku. Szlag. Wyjdę zaraz na durnia jakiego. Jakby chciał, to by podszedł. Więc jeśli nie podchodzi to nie chce. Proste. Może ja za mało atrakcyjna jestem? Albo lat za dużo mam? Albo gapi się tylko dlatego, że kobiety bez butów w miejscu publicznym nigdy nie widział? Aaaa taaam... mam to w dupie. Obejdę się bez Fabergé. 

1 komentarz: