Siedzę w samochodzie i czekam. Zaparkowano mnie dziwnie, bo pomiędzy nadjeżdżającym tramwajem, a chodnikiem. Właściwie to na chodniku. W bocznym lusterku widzę młodą kobietę, która niemal opiera się o "mój" samochód. Prawdopodobnie jest właśnie na obowiązkowym, bo niezbędnym dla zdrowia potomka spacerze. Odpala papierosa, zagląda do wózka z dzieciakiem, który ma nie więcej niż 4 miesiące, bo jeszcze mieści się w gondoli i zapytuje: " "chcesz mleka?". Dzieciak zgadza się biernie, bo przecież nie gada jeszcze. Młoda matka z twarzą ogorzałą prawdopodobnie nie od wiatru, zaciąga się papierosem i żółtymi paluchami chwyta butelkę, po czym podaje ją do wnętrza wózka. Druga ręką podaje sobie do ust papierocha, a następnie tumany dymu wtłacza pod plandekę czterokołowca z żywym ładunkiem. Zestawienie "zdrowej żywności" serwowanej z substancjami smolistymi jest dla mnie nie do udźwignięcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz