Siedzę w ogródku Speakeasy, bo lubię tam siedzieć, bo dobre tiramisu podają. Opuściła mnie właśnie córka z jej koleżanką i zostałam przy stoliku sama jak palec.
Nagle wchodzi Dziki Dzik - jak zwykłam mówić o prawdziwych Samcach Alfa. Z metr dziewięćdziesiąt jak nic ma, dobrze zbudowany lecz nie brojler pędzony na hormonach, w wieku słusznym czyli czterdzieści plus, włosy do ramion sięgające, brwi mocne i - idę o zakład - tors też smakowicie zarośnięty mieć musi. Dostaję pląsawicy wzroku, bo nie wiem gdzie mam oczy podziać - taka zawstydzona Jego urodą się czuję. Ewidentnie gość mi się podoba, bo zawsze durnieję i nie wiem co począć jak ktoś spodoba mi się. A Dziki Dzik to cały Janosik z krwi i kości - brat bliźniak dosłownie naszego rodzimego rozbójnika. Siada przy stoliku obok, zamawia piwo i zawiesza się ze wzrokiem swym utkwionym we mnie. Czuję jak się nerwicuję. Głupoty jakieś robię w stylu ciągłego podświetlania telefonu, grzebania w torebce i kompulsywnego zasiorbywania lodu ze szklaneczki, w której już tylko lód pozostał. Przez dwadzieścia pięć minut Janosik nie przestaje się gapić, więc podejmuję wyzwanie i odpowiadam mu najsilniejszym spojrzeniem jakie mam w swoim katalogu groźnych spojrzeń. Wymiękam jednak po pięciu sekundach, bo Janosik spod tych swoich orlich brwi spojrzenie ma mocniejsze. Spuszczam więc oczęta niczym skarcona dziewica i dalej grzebię słomką w szklaneczce. Myślę sobie, że już chyba wolałabym żeby coś zagadał, krzesełkiem przyszurał do mojego stolika, cokolwiek - tylko nie ten wzrok na moim ciele. Koniec końców natarczywość biernego podrywu staje się nie do zniesienia, więc ewakuuję się z ogródka ze spojrzeniem wbitym w ziemię, bo przecież tak się usadowił, że przechodząc, spódnicą o Jego kolano zahaczyć muszę. Jestem oczywiście zła, bo fajny ten Janosik jak nie wiem co, ale temperament jakiś niejanosikowy ma i zamiast złapać mnie - "dupę wołową" i nieśmiałą - pod kolanka, przez ramię sobie przerzucić i porwać "w pizdu" (czyli w moim ulubionym kierunku) jak Janosik prawdziwy Marynę, to Ten się skrada tak długo, aż mu "ofiara" sprzed nosa ucieka.
Nie wiem co się z tymi dzisiejszymi Janosikami dzieje... czy nadszedł zmierzch rycerskości, odwagi i męskiej adoracji?
Czy turboseksualny z wyglądu mężczyzna musi epatować cechami metroseksualnego ignoranta, który z miłości do samego siebie, woli czekać i tracić niż działać i zyskiwać? A może nadszedł już czas, by "księżniczki" łamane przez "dupy wołowe", wzięły sierpy w dłonie i same zaczęły kosić? Ja za koszenie się nie biorę, bo to Wasza rola Panowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz