Pewnego razu Kolega Najlepszym Przyjacielem zwany powiózł mnie hen daleko do Bawarii.
Piękną przyrodę moje oczy ujrzały i zachwycające krajobrazy podczas tej podróży, jednak prawdziwego olśnienia doznałam obserwując tutejsze... kury.
Piękną przyrodę moje oczy ujrzały i zachwycające krajobrazy podczas tej podróży, jednak prawdziwego olśnienia doznałam obserwując tutejsze... kury.
Pozostawiona na długą chwilę w samochodzie zaparkowanym pośród pagórków i drzew, spostrzegłam wytyczoną na zielonym pochyleniu zieloną zagródkę, a w niej około dziesięciu kur. Przyznaję - żywą, opierzoną kurę ostatni raz widziałam we wczesnej młodości, a obecnie mam do czynienia jedynie z tymi martwymi i gustującymi w sklepowej krioterapii, dlatego z nieskrywaną ciekawością oddałam się obserwacji ich życia.
A było to tak... Chodziło sobie te około dziesięć kur bez celu i pomysłu na siebie po swoim małym rewirze, w ich zapewne mniemaniu "całym światem" zwanym. Nudziły się ewidentnie, dziobały trawę czy co tam w tej glebie było i poza tym nic się nie działo. Pomyślałam: "jakie durne te kury i bezsensowne".
W pewnym momencie jednak w "kurniku" zawrzało, bo oto wszedł dumny, wyprostowany i równie znudzony kogut.
Ni stąd ni zowąd niemal wszystkie rzuciły się w jego kierunku, próbując na wszelkie sposoby zwrócić jego uwagę właśnie na siebie. Ten jednak łajdak udawał, że prócz niego nie ma w obejściu nikogo i niewidzącym wzrokiem rozglądał się buńczucznie dookoła. W pewnym momencie rudo upierzona i odważna Ambitniaczka postanowiła wziąć sprawy w swoje pazury i łażąc za Królem Na Rejonie krok w krok, wydziobywała mu nie wiem co spod ogona - na uległość i służalczość zapewne próbując go zdobyć. Ten jednak pozostawał obojętny na jej zabiegi, od czasu do czasu dając jej kopem w dziób do zrozumienia, żeby się od niego odpieprzyła. Pomimo pospolitgo ruszenia i globalnej potrzeby posiadania samca na wyłączność, jedna z kurzych panienek zupełnie ignorowała nomen omen jedynego maczo w zagrodzie (tzw. "całym świecie") i spokojnie kontynuowała swoje dotychczasowe zajęcie czyli grzebanie w ziemi.
W pewnym momencie jednak w "kurniku" zawrzało, bo oto wszedł dumny, wyprostowany i równie znudzony kogut.
Ni stąd ni zowąd niemal wszystkie rzuciły się w jego kierunku, próbując na wszelkie sposoby zwrócić jego uwagę właśnie na siebie. Ten jednak łajdak udawał, że prócz niego nie ma w obejściu nikogo i niewidzącym wzrokiem rozglądał się buńczucznie dookoła. W pewnym momencie rudo upierzona i odważna Ambitniaczka postanowiła wziąć sprawy w swoje pazury i łażąc za Królem Na Rejonie krok w krok, wydziobywała mu nie wiem co spod ogona - na uległość i służalczość zapewne próbując go zdobyć. Ten jednak pozostawał obojętny na jej zabiegi, od czasu do czasu dając jej kopem w dziób do zrozumienia, żeby się od niego odpieprzyła. Pomimo pospolitgo ruszenia i globalnej potrzeby posiadania samca na wyłączność, jedna z kurzych panienek zupełnie ignorowała nomen omen jedynego maczo w zagrodzie (tzw. "całym świecie") i spokojnie kontynuowała swoje dotychczasowe zajęcie czyli grzebanie w ziemi.
Kogut zdumiony jej nietypową postawą, nagle zaczął dreptać wokół niej, pogulgiwać i podpiewać. Księżniczka była jednak zupełnie niewrażliwa na te awanse, co Króla Na Rejonie wyraźnie doprowadzało do szału, bo przeszedł do bardziej wyrazistych form zalotów i bezceremonialnie zaczął biedaczkę podszczypywać. Należy dodać, że gdy kogut dostawiał się do lekceważącej go Ignorantki, Ambitniaczka nadal robiła wszystko, by ten wybrał właśnie ją i nie bacząc na kumulację nieprzyjemnych kopnięć, nadal czyniła mu dobro, pracując z poświęceniem dziobem pod jego ogonem.
Finalnie, przemiła, uczynna, oddana i dobra lecz upokorzona kura - zdobywczyni zrezygnowała z dalszych zabiegów i zdegustowana odeszła w kąt. Pomyślałam, że pewnie biedaczka czuje się jak wykorzystana szmata bez honoru...
Za to Ignorantka, po wielu ablucjach i usilnych zabiegach ze strony Samca Alfa, dała sobie wreszcie łaskawie zrobić...jajo.
Za to Ignorantka, po wielu ablucjach i usilnych zabiegach ze strony Samca Alfa, dała sobie wreszcie łaskawie zrobić...jajo.
"Trzeba brać z niej przykład" - pomyślałam, bo to chyba cholernie mądra kura była...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz