piątek, 5 kwietnia 2013

no yyy ten no tego ye ...

Przemierzam trakt komunikacyjny w galerii handlowej.
Nagle mój wzrok zawiesza się na dużej, błękitnej i umięśnionej powierzchni, ciosanej w literę "V". Chwilę później mimowolnie oczy zsuwają się na doczepione do lędźwi dwa kuliste kształty, do których przytroczone są długie, prostowane na beczce odnóża. Potem znowu jazda do góry i omiatam spojrzeniem łysą, starannie wypolerowaną glacę. Obserwowana sylwetka pokonuje każdy metr w stylu charakterystycznym dla człekokształtnych, tyle, że nie podpiera się przednimi łapami o podłoże. Widzę plecy, ale moja ciekawość wzrasta, więc wyprzedzam to "zjawisko" i wskakuję na ruchome schody, by twarzy się przyjrzeć. Szybko żałuję tej decyzji. Mogłam sobie darować look od frontu.
Jeżeli można spojrzenie określić jako tępe, to w tym przypadku byłby to komplement. Na twarzy gościa malowała się pogoń mózgu za rozumem, a kwestie, które wypowiadał do kolegi, brzmiały mniej więcej tak: " y te Marek kurde no to idziemy dzisiaj tam ten do tego no kurwa klubu?". Jak się można łatwo domyślić, odpowiedź utrzymana była w podobnej konwencji: " aaa tam kurwa, nie bede tam laz, żadnej dupy znowu nie bedzie i chuj".
Tak sobie pomyślałam, że w sumie... zrozumiałam wszystko co dżentelmeni mówili, więc po co ja się tu gimnastykuję, by ładnie i poprawnie zdania lepić? Może daruję sobie przecinki, ogonki i całe te zakichane bogactwo ojczyzny polszczyzny i przejdę na uproszczoną wersję językową. Łatwiej będzie i szybciej... I chuj.

1 komentarz: