niedziela, 7 kwietnia 2013

Słowo o konsekwencji

Kopię sobie w statystykach mojego bloga i widzę, że post "Kochanka vs. żona" cieszy się dużą popularnością.
Myślę, że zawarta w nim "instrukcja obsługi mężczyzny, który odchodzi", wywołuje to zainteresowanie i chciałabym, żeby rzeczywiście była ona przydatna w tych trudnych momentach.
No, może niekoniecznie do dosłownego zastosowania, ale jako neutralizator smutków z ów przykrego faktu płynących. Oczywiście  - mówiąc serio - istoty porzucane (realnie, emocjonalnie, formalnie, nieoficjalnie itd), rzecz na zdrowy rozum biorąc, powinny darować sobie wszelkie spektakle oraz inne spektakularne przedstawienia i zachować... godność.
Co prawda jeden bardzo mądry, całkiem niestary i zupełnie "niekrzywy" profesor, w odpowiedzi na moje tokowanie o godności człowieka odparł, że "godność jest nagrodą pocieszenia dla ubogich", ale ze względu na fakt, że ja do turów finansowych się - póki co nie zaliczam - śmiało na godność powoływać się mogę. Uważam, że nie ma nic gorszego niż wystawienie człowiekowi przysłowiowych walizek za drzwi, a następnie wstawienie sobie osobnika (czki) z powrotem  do łóżka.
Wiem o czym piszę, bo sama przeżyłam takie "chwile słabości", tłumacząc sobie, że miłość jest nieobliczalna.
Wreszcie dorosłam i zrozumiałam, że nieobliczalna jest głupota i brak szacunku do samego siebie.
Zatrzymywanie partnera swoją "dobrocią", groźbami, szlochem, wywieraniem poczucia winy lub innymi magicznymi sztuczkami mija się z celem. Dopuszczanie zaś do sytuacji, w której porzucająca połówka przychodzi sobie do połówki porzucanej jak do toalety publicznej czyli o każdej porze oraz gdy odczuwa taką potrzebę, jest - w moim odczuciu - przyzwoleniem na (wybaczcie nie pierwszy kolokwializm) sranie sobie na głowę. Znaczy się - uważam to za niedopuszczalne.
No chyba, że ktoś tak lubi. Albo taka postawa życiowa się... po prostu opłaca. 
Na kontrowersyjny post o tym, jakich argumentów "zamulaczy" używają mężczyźni, gdy "trochę tylko" odchodzą, a jakich kobiety, gdy mimo wszystko zostają - przyjdzie jeszcze czas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz