Jadę do Opola i myślę. Myślę i piszę, bo dziś wreszcie za pasażera robię. Dni temu kilka w korporacji jednej wielkiej przebywając, gazetka ich firmowa i pięknie wydana, z nudów w ręce mi wpadła.
Patrzę na okładkę i myślę co ona taka czarno - biała i nieoptymistyczna... Wreszcie oko do czytania nakłaniam i widzę, że to ich prezes na okładce jest, co to wziął się właśnie i w wieku zaledwie lat czterdziestu i pięciu ze świata naszego zawinął na amen. Patrzę na faceta foto przedśmiertne i serce mi ściska i mózg mi się lasuje. Nie zmagam się jednak długo z nostalgią, bo ciekawość mnie trawi na co fajtnął. Nie ma słowa o tym... tylko, że zawinął się nagle i niespodziewanie. Czytam, że oddany ów prezes był swej pracy, co to jego powołaniem była, ambitny, uczynny, dla każdego - nawet żuczka małego czas zawsze znalazł, pomocy nie przyjmował, wszystko sam robił, oraz, że w pracy non stop i podróży przebywający był chronicznie i notorycznie. W wolnym tłumaczeniu i domyśle wcale nie trudnym - padł człowiek jak kawka na zawał, bo co innego nagle od takiego poświęcenia i ciśnienia mogło go w niezaawansowanym wieku zmóc...
Dzisiaj rano oglądam w telewizorze szumnie obchodzone pięciolecie pewnej stacji informacyjnej. Wszyscy ładnie ubrani i podnieceni oraz plotący głupoty bez ładu i składu. Prezes występuje nawet i opowiada jak to rządzi tutaj. Pieprzy takie farmazony, że chyba sam jest zażenowany tym co toczy ze swych prezesowskich usteczek. Widać, że chłopina z łapanki do mikrofonu przystawiony i prawdopodobnie wyrwany ze skórzanego fotela od porannej kawy czy słupka oglądalności odciągnięty. Potem czas na "szarego żuczka", który opowiada jak to obecną na wizji siwą brodę nabył własnie tutaj i, że jest z tego dumny, że w młynie korporacyjnym uczestniczyć może, kołatania serca przeżywać, nie dojadać, nie dosypiać i zjeby regularne na klatę przyjmować. No i oczywiście top tekst na podsumowanie jako klamrę wypowiedzi telewidzom serwuje, bo przecież w top serwisie informacyjnym robi: "... bo tak to już jest, że co cię nie zabije, to cię wzmocni". W głowie ripostuję do gościa zza szyby: Facet... Rosyjska Ruletka wzywa, a naiwnych przybywa, że to nie im trafi się zalepione oczko w komorze magazynka...
Dzisiaj rano oglądam w telewizorze szumnie obchodzone pięciolecie pewnej stacji informacyjnej. Wszyscy ładnie ubrani i podnieceni oraz plotący głupoty bez ładu i składu. Prezes występuje nawet i opowiada jak to rządzi tutaj. Pieprzy takie farmazony, że chyba sam jest zażenowany tym co toczy ze swych prezesowskich usteczek. Widać, że chłopina z łapanki do mikrofonu przystawiony i prawdopodobnie wyrwany ze skórzanego fotela od porannej kawy czy słupka oglądalności odciągnięty. Potem czas na "szarego żuczka", który opowiada jak to obecną na wizji siwą brodę nabył własnie tutaj i, że jest z tego dumny, że w młynie korporacyjnym uczestniczyć może, kołatania serca przeżywać, nie dojadać, nie dosypiać i zjeby regularne na klatę przyjmować. No i oczywiście top tekst na podsumowanie jako klamrę wypowiedzi telewidzom serwuje, bo przecież w top serwisie informacyjnym robi: "... bo tak to już jest, że co cię nie zabije, to cię wzmocni". W głowie ripostuję do gościa zza szyby: Facet... Rosyjska Ruletka wzywa, a naiwnych przybywa, że to nie im trafi się zalepione oczko w komorze magazynka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz