czując się zupełnie nieprzystająca
uderzam do "Casy" w oparach gorąca
bo tańczyć me ciało zapragnąć zechciało
i oko zawiesić na pięknym czymś musiało
w ogródku muzycznym dziesiątki sztuk siedzą
siedzą i bredzą i oczami jedzą
wszystko co wchodzi musi być zmierzone i
choć spojrzeniem przelotnym krótko zahaczone
już na wejściu w odmęty tego horroru
mam dosyć tych ludzi i tego wieczoru
ale cóż... też patrzę, zahaczam i mierzę
i oczom swym w co widzę do końca nie wierzę
nie jeden, nie dwóch i nawet nie kilku
tylu klaunów nie ma chyba w żadnym cyrku
pajac numer jeden - UVA - łem spalony
mięśniak z wykształcenia z kołnierzem postawionym,
drugi dureń - metrów pięć pod ziemią w okularach ciemnych
walczy na parkiecie z widzenia anemią
trzeci kretyn - widać, że bogaty
łańcuch dźwiga na szyi
o wadze mokrej szmaty
czwarty - w alkoholowym uniesieniu
wisi na niewiasty bynajmniej nie ramieniu
piąty w wieku poważnym od dawna będący
oraz do ligi mistrzów aspirujący
cygaro ślini i wzrok niewidzący
na tyłku mej córki łakomie zawiesza
co młodą niewiastę żenuje, jego zaś - ośmiesza
szósty - w roli wieczoru lidera
dopadł królika na "panieńskim" i publicznie rozbiera
i wszyscy szczęśliwi są tu i zakochani
bo wszyscy totalnie i skrajnie pijani
i gdzieś w tym szaleństwie musi być metoda
bo tu nie pomoże nawet zimna woda
klubowi mistrzowie w każdej odmianie
mają o sobie wyborne mniemanie
"idę stąd" - myślę i nic nie zaliczam
bo pajacyków do mężczyzn... po prostu nie wliczam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz