Leniwa, ciepła sobota, pomimo, że dla mnie pracująca. Siedzę "na laptopie" i robię ważne dla rozwoju mojej firmy rzeczy. Szczęśliwie, mogę te rzeczy robić w domu, więc umoszczona wygodnie na kanapie, jednym "okiem piszę", a drugim spoglądam na telewizor. A w telewizorze cuda i dziwy... "Magic Mike" właśnie leci na VOD, a właściwie to nie leci tylko wygina się bezczelnie roznegliżowany na moich oczach i oczach mojej prawie pełnoletniej lecz wciąż nieletniej córki. Magiczny Mike wygląda "fiutastycznie", co wywołuje autentyczny aplauz i gorączkę podniecenia u nieautentycznych (bo przecież statystek) uczestniczek tej wysoce estetycznej orgii. Patrzę i myślę, że chętnie bym sobie taki show na żywo pooglądała, ale niestety klubu GOGO z męskimi Ciasteczkami u nas nie ma, Dzień Kobiet jest niestety raz w roku, a na "panieńskie" - ze względów oczywistych - już nie chadzam. Zadowalam się więc pomniejszonym Mike'em na ekranie i myślę, że należy się cieszyć tym co się ma, nawet jeśli magiczny chłop o magicznej sile i urodzie jest tylko wytworem magicznej wyobraźni reżysera filmu, który prawdopodobnie w duszy jest.. gejem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz