Bez stałości, bez planu,
w ślepym biegu do błogostanu
biorę kęs życia, gryźć nie nadążam,
smakować nie muszę
zabawą beztroską niechaj pustkę zduszę.
Niczego więcej już nie chcę żałować,
nad sensem życia dłużej główkować.
Chcę zamknąć oczy, skakać na linie,
niech smutek wreszcie
na zawsze zginie.
Pić wino chcę,
bitą śmietaną ciała okładać,
językiem giętkim jak
wprawny rycerz władać.
Badać, próbować,
dotykać, figlować,
uczuciem głębszym
się nie zajmować.
Mam dość myślenia:
"o co tu chodzi?"
Czy on chce ze mną
być jeszcze czy...
już się wyswobodzić.
Będę pobierać,
a potem zostawiać i
tak się będę z życiem zabawiać.
I póki nie odejdę
w starości cień
tak będę chwytać
każdy dzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz