środa, 22 maja 2013

Nie, dziękuję.

Przyznawałam się już wielokrotnie do tego ile mam lat.
Nie mam z tym problemu. Może nawet podkreślanie tego faktu to jakaś ukryta forma ekshibicjonizmu...? Bez wątpienia jestem ekshibicjonistką skoro się tutaj wylewam i to czasem z treści bardzo osobistych. Czy się to komuś podoba czy nie - robię to, jak wiele innych rzeczy, które się ludziom nie podobają.
Hasło: "jesteś nieznośna" wybrzmiewało w moim rodzinnym domu niczym "Anioł Pański" u Dziadków - dzień w dzień, lecz nie zawsze w południe. Wracając jednak do wieku, bo nie po to o nim wspomniałam, by po raz kolejny upublicznić ilość wiosen.
Czuję, że z upływem lat coraz bardziej fiksuję - jak ciału - tak i osobowości elastyczności zaczyna brakować. Nie chce mi się już dopasowywać, umizgiwać, ustępować, akceptować, folgować, adaptować, współegzystować.
Kiedyś w imię "celów wyższych" byłam gotowa zatracić siebie, zrezygnować z przekonań po to, by dać się przekonać do racji, że nie mam racji.
"Być razem za wszelką cenę" - to było coś, z czym chciałam i umiałam się zmierzyć. Dziś "wszelka cena" nie stanowi już dla mnie wartości. Wartością stała się wolność oraz zdolność do rezygnacji z niewygodnych relacji.
Arystoteles Onassis rzekł kiedyś do więdnącej w swoim związku Marii Callas: "Jeżeli ceną za spokój jest wolność, to nie jest to już dobry interes". Spokoju mogę się wyrzec, bo... go nie mam, ale wolności nie oddam, bo zbyt ją kocham i... mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz