piątek, 20 czerwca 2014

Czytacz

Wiecie co? Mam "Czytacza" - jak sam się nazwał. Fajnego podkreślam. W przeciwieństwie do trolla jakiegoś, co to próbował mnie do pisania zniechęcić i z poświęceniem obrażać usiłował, Czytacz sympatyczny i miły jest. Z uwagi na fakt, że w moim tolerancyjnym światopoglądzie istnieją pewne niezłomne zasady, dziś jedną z nich zastosuję. Zasada owa traktuje o tym, że to niegodziwe więcej uwagi poświęcać ludziom "brzydkim" i rzeczom niedobrym niż tym "w porządku", dlatego właśnie - by Czytacza większą uwagą "obarczyć" - dla Niego (Niej?) wpis ten przeznaczam. Zatem dziękuję Ci Czytaczu za to, że czytasz i komentujesz. Cieszę się, że jesteś, bo to naprawdę miło wiedzieć, że sympatycznym Ludziom też chce się od czasu do czasu coś dobrego od siebie dać. Chłodno dzisiaj i zachód słońca, ale dla mnie jasno i ciepło jak w samo południe. Dziękuję.

środa, 18 czerwca 2014

"Takie Tam"

Poszłam z Kolegą wczoraj na piwo. Kolega - trzeba przyznać - interesujący, przez co odrobinę onieśmielający, a że dzień miałam niełatwy, to sobie piwo jedno na rozluźnienie - na chwilę przed spotkaniem - do organizmu wprowadziłam. Ciało i umysł umęczone tego dnia miałam wybitnie, toteż szum nieadekwatny do ilości promili w napoju zawartych, moją całością zawładnął. Zasiedliśmy w ogródku przyrynkowym i po piwie jednym zamówiliśmy, czasu pilnując - wszak tyle co na odparowanie jednej szklanicy złotego trunku go mieliśmy. Fajnie się gaworzyło, pojemniki szklane co rusz się zapełniały, godzina w drugą godzinę miękko przechodziła, a potem w trzecią, czwartą i kolejną, a ponieważ toalety na dole się znajdowały i - by je odwiedzić - ekwilibrystycznych sztuczek na krętych schodach trzeba było się dopuszczać, postanowiliśmy kilkadziesiąt stóp pod ziemią spotkanie kontynuować. Tam zaś okazało się, że fajna muzyka z głośnika nadaje, więc do pląsów bez ociągania przeszliśmy, z łatwością poskramiając splątanie jakie towarzyszyło ruchom naszych kończyn. Kolega okazał się być nie tylko ciekawym kompanem do rozmów, ale także - jak na mój "oszozłomiony" gust - także dobrym tancerzem. Bawiłam się wczoraj świetnie ( dziękuję Kolego ;-p), a dziś około południa, zachrypłym i utrapionym bólem głowy głosem opowiadałam Fajnej Koleżance, jak to uroczo było, raz po raz powtarzając do słuchawki jak mantrę: " Nie, nie całowałam się". Tym samym - ja lamus - nabyłam świadomość, że w dzisiejszych czasach jak nie ma całowania i "takich tam", to nie ma dobrej zabawy. :-D

czwartek, 29 maja 2014

Dinozaur na zakupach

Przemierzam z młodszą o jakieś trzynaście lat Koleżanką Galerię Dominikańską. Nie wiem co to za święto, ale strop każdego piętra owego przybytku dźwiga na swych barkach potężne dinozaury. Sztuczne one są co prawda i wieje od nich tandetą, ale ruszają się - teoretycznie przynajmniej - jak żywe. Koleżanka Młodsza nie może się skupić z podniecenia i zachwytu, wskazując palcem niczym kilkuletnie dziecko na poruszające się leniwie głowy i ogony stworów. "Oooo dzidziuś dinozaura nie widział" - żartuję pieszczotliwie, zmiękczając każde słowo i głaszcząc blond główkę "Maleństwa".
Bystra Dziewucha odpowiada mi prędko i skwapliwie: "No, bo wiesz mamo, jak ja byłam mała to takich dinozaurów nie było". Odpowiadam w podobnej konwencji: "No wiesz dziecko, jak ja byłam mała to jeszcze były..." Obie śmiejemy się głośno z udanej konwersacji, ale ja śmieję się chyba głośniej. Nie ma co, żart mi się udał, chociaż niektórzy chętnie skomentowaliby, że to nie żart. :-)

sobota, 17 maja 2014

Egoista Ekscentryk Egocentryk Dziwak

Gdzie się ostatnio nie obejrzę, ust nie zdążę jeszcze otworzyć, a już deklarację słyszę:"Ja żem egocentryk". Ostatnio usłyszałam coś jeszcze lepszego od mojego rozmówcy ulubionego: "Gdybym był bogaty, mówiłbym o sobie, że jestem ekscentrykiem, ale jestem biedny, więc mówię, że jestem dziwakiem." Grupa postaci z kategorii "ego..." jest nad wyraz liczna, a plaga ta dotyka głównie ludzi kawałek po trzydziestce. Potem jest już tylko gorzej. Czterdziestolatek z okładem ma już taki "przebieg negatywny", że nie chce mu się kija w mrowisko wsadzać i rozczyniać na nowo niczego - głębszej relacji w szczególności. Każdy niemal jęczy, ze pragnie miłości, jednak "tumiwisizm" w relacjach międzyludzkich to już nie anomalia, to normalność w najbardziej wypaczonej formie. I nie ma na to szczepionki. Wczoraj rozmawiałam z wyjątkowo wyważonym, wręcz chłodnym mężczyzną z bardzo ciepłego kraju i to samo gadał. Aż dziw bierze jak południowiec taki północny w wyrazie może być... Oczywiście wszyscy otwarci na relację płytką są i gotowi - niezależnie od kraju pochodzenia. Na kawusię zabiorą, za kolanko nawet bez zachęty potrzymają, do łóżeczka z panią chętnie pójdą, ale żadnych informacji o partnerce interakcji dostać nie chcą, żadnych demonów z przeszłości widzieć sobie nie życzą, ani snucia "koszmarnych" fantazji o przyszłości uprawiać nie zamierzają. Jednym słowem żadnych problemów, żadnych wspólnych spraw, żadnych zwierzeń - nocne igrzyska wystarczą w zupełności. "The past doesn't matter and future doesn't exist."  - rzecze mój egocentryczny Kolega ze słonecznej krainy, elementy buddyjskiej polityki czerpania z życia pełnymi garściami próbując mi niepostrzeżenie zaszczepić. Mam wrażenie, że w pokoju jakimś schizofrenicznym ktoś mnie zamknął dla żartu... Nie ma tu "normalnych", kochających z wzajemnością, mówiących otwarcie, pragnących i próbujących wziąć od życia więcej i dać więcej. Rozglądam się w myślach nerwowo po to, by zadać kłam temu co widzę. Szukam przykładów "na tak". Znajduję. Jeden. Zaczęli od relacji koleżeńskiej, potem robiło się fajniej, milej, cieplej. Przegadali setki godzin. Wiedzą kto co lubi, jak śpi, gdzie ma pieprzyk, kogo co bawi, a co smuci. Nie obrażają się na siebie, nie grają w gry i szanują swoją odrębność. Im się udało, ale Oni nie zaczęli od "dupy strony", co - zdawać by się mogło - w czasach byle jakiego żarcia i niechlujnej "miłości" jest niemożliwe. Oni chcieli poznawać siebie, wiedzieć więcej, doświadczać, czuć, być razem. Możliwe? TAK!

wtorek, 13 maja 2014

Podróże w znane i niezapomniane

Miało być o ostatnim weekendzie, więc będzie... więcej, ale kiedy indziej.
Dziś tylko szczere "dziękuję" za to, że zostałam zaproszona i za to, że moje zaproszenie również zostało przyjęte. Długo i mocno pamiętać będę każdą chwilę.

Jurata u maj ona

niedziela, 20 kwietnia 2014

Od rana mam dobry humor :-)

Fajny Człowiek zaprosił nas dzisiaj na świąteczne śniadanie. Żadna to "biologiczna rodzina" lecz bliskość prawdziwa i ogromna. Nakazano mi zabrać Dzieciaki oraz moją Przyjaciółę Koleżankę Ankę, bez której prawie nigdzie się nie ruszam. Okazuje się, że familijnie może być również nie tylko przy "rodzinnym" stole. To była chwila, której sama sobie pozazdrościłam, dlatego życzę wszystkim moim niezawodnym "Czytaczom" dużo radości ze wspólnego spędzania czasu, spokoju ducha, pogodnych myśli, uśmiechniętych buzi i tylko nietoksycznych ludzi wokół. Dziękuję Wam za te 19 400 odsłon !

wtorek, 15 kwietnia 2014

"Defetyzator"

Jakiś defetysta od czasu do czasu zadaje ból swojemu jestestwu, wchodzi do mojego "Laboratorium", czyta to, co mam do powiedzenia  i - z zapewne nieopisaną lubością - ulewa odrobinę swojej zatrutej żółci komentując i szydząc. Dotychczas publikowałam Jego smętne wynurzenia, ale stwierdziłam, że dosyć już tej demokracji, wszak to mój blog, a Kolega Truteń  - jeśli ma życzenie - niech sobie swojego bloga zamontuje i tam żale wylewa. Dla Kolegi Trutnia informację mam z kategorii "medycyna": Osoby zawistne, trawione zazdrością, podłością, niechęcią do innych stworzeń oraz te z nadmiernie wybujałą ambicją, zapadają na raka częściej niż "normalni" ludzie tzn. wolni od takich brzydkich cech. Tak więc Drogi Kolego - nie truj swojego i innych organizmów, bo postępując w taki sposób, jedyne co możesz zyskać, to przyjaciela w postaci złośliwego nowotworu. By the way i poza wyjątkami - każdy ma takie towarzystwo na jakie zasługuje.