Zdarzają mi się w życiu Dni Szczęśliwości. Póki co nie stanowią one jeszcze jednolitego ciągu, ale wiem do czego dążyć i jak chciałabym, by było.
Wielbię spokój i harmonię. Cenię sobie zaufanie i pewność, że jest jak myślę, że jest. Wtedy nawet odległość dzieląca mnie od Przyczyny Wszystkiego, nie jest mi straszna, bo nie mam obaw i wątpliwości. Myślę, że poczucie bezpieczeństwa polegającego na otaczającym człowieka spokoju i pewności, że ma się Coś Wyjątkowego, coś, co determinuje fakt, że dni płyną łagodnie, czyni człowieka pięknym i interesującym.
Dziś jest Mój Dzień Szczęśliwości. Dziś dostałam róże o łodygach długich niczym młode drzewka. Ciągnęłam po podłodze wielki wazon i rosłam z radości, bo czułam się jak mała dziewczynka, która dostała wielki prezent. Dziś spadł mi spory kamień z serca i poczułam ulgę, porównywalną z położeniem się do łóżka po całym dniu na nogach. Dziś moje Dzieci śpią - jak kiedyś - ze mną pod jednym dachem, co sprawia, że czuję się mamą jak wieki temu, gdy jeszcze gubiły mleczaki. Dziś też Niemoje Dziecko zapytało daczego nie jestem Jego mamą, co sprawiło, że poczułam się głupio, że nie trafiło tak jak by chciało trafić "z tego nieba" do rodziny na Ziemi. Dziś wreszcie Mężczyzna, któremu oddałam wszystko, jest ze mną bardziej i bliżej niż kiedykolwiek wcześniej, pomimo, że śpi w łóżku oddalonym od naszego o siedemset kilometrów. Dziś też widziałam ludzi smutnych i przybitych. Czułam się przy nich jak wybranka losu - silniejsza, spokojniejsza i opanowana. Czułam się szczęśliwa. Bo dziś jest mój Dzień Szczęśliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz