Trzy dni "na wygnaniu" wraz ze zorganizowaną wycieczką z Polski przysporzyły mi wielu nowych doświadczeń. Dziś tylko jedna historyjka, która pozwoli zrozumieć, że Polak w wielkim świecie nie tylko przez pryzmat bladej nóżyny w sandał zapakowanej, jako przybysz z trzeciego świata postrzegany jest... wszak repertuar jego "polskości" jest nieograniczony.
Zachodzimy - tak zwaną polonijną grupą - do ogródka jednej z włoskich knajpek w samym sercu Rzymu. Wraz z kilkoma innymi osobami zamawiam piwo. Kolega z grupy od razu zauważa: "Na jaką cholerę ty tu piwo zamawiasz, przecież zapłacisz dziesięć ojrasów, a w sklepie za to samo tylko trzy". Ignoruję ignoranta, bo przecież ja posiedzieć tu przyszłam, na świat inny popatrzeć, z ludźmi porozmawiać, kulturę powąchać, a nie po to, by gębę w morzu taniego piwa moczyć. Nie mówię jednak nic, bo i po co.
Po chwili "Bystry" zauważa sklep po drugiej stronie uliczki i czem prędzej udaje się w jego kierunku. Wnet powraca z pobrzekującą torbą foliową, i prośbę nietypową tonem rozkazującym mi komunikuje: "Weź ty no wypij szybciej to piwo, to ja se naleje do twojego kufla, a co bede przepłacał". Uszom swoim nie dowierzam, ale karnie dopijam i pozwalam przejąć swój kufel.
"Bystry" bezceremonialnie otwiera pod stołem butlę z trunkiem o pojemności 0,6 l metodą "kapsel o kapsel" i nalewa sobie spod obrusa do mojego szkła. Czynność tę powtarza trzy razy, wielce będąc ze swej przebiegłości zadowolonym. Rozglądam się po towarzyszach w poszukiwaniu dezaprobaty na ich twarzach, ale oto rodacy ze stolika obok, do kafejkowych szklanek po drinkach polewają żywą, białą, wysokoprocentową, bezcłową "wodę życia" - również spod blatu i z torby foliowej. O dziwo, w ten sylwestrowy wieczór kelnerka pozostając w stanie lekkiej nieważkości, nie widzi tych ablucji, ale - chyba intuicyjnie - liczy jedno piwo "za dużo", co oczywiście nie zostaje jej odpuszczone, a sprawiedliwość jest bezzwłocznie wyegzekwowana. "Bystry" okazuje się być ekspertem w wielu dziedzinach i - pomimo, że na co dzień grzebie pod maską samochodów ciężarowych - ekonomem rzutkim się być okazuje. Żenadę w atut przekuwa i stwierdza, że oto Polak wspiera włoską gospodarkę, bo i knajpie i sklepikarzowi zarobić daje, wszak nie kradnie, jeno zysk pomiędzy braci przedsiębiorców równo dzieli. Ot - cała nasza swojska ekonomia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz