Wyznawcy "Szajsbuka" - według, których jeśli cię tam nie ma, to cię w ogóle nie ma - dzisiaj mnie pochowali. Zdecydowałam wycofać się z owej społeczności, bo oglądanie wciąż tych samych twarzy zdesperowanych niewiast, kuszących nie wiadomo czym i kogo, ukazujących swoje oblicze w dziesiątkach odsłon, z różnych kątów i w różnych pozach, nudzi mnie sakramencko. Brzuchy ciążowe, niemowlaki zdrowe, epatowanie prywatnością, odsłanianie danych wrażliwych, narażanie się na grzebanie w naszym życiu wszelkich służb zajmujących się szpiegowaniem, egzekwowaniem, ściganiem i ściąganiem - w tym podejrzliwych żon i mężów - innymi słowy cały ten Bazar Różyckiego osiągnął punkt krytyczny. Właściwie to moja wytrzymałość na pewne, patologiczne bodźce osiągnęła punkt krytyczny po tym, jak zobaczyłam, że moja córka skomentowała kontrowersyjny link, po czym okazało się, że niczego nie komentowała, a naciśnięcie na ów link poskutkowało nieusuwalnym wryciem się onego zarówno w jej jak i w mój profil. Jest jeszcze opcja hardcore, tzn, jeśli - uchowaj Boże - spróbujesz "odpalić" filmik przez telefon, a twoja wścibskość jest na poziomie "przymusu zobaczenia" i podasz swój numer telefonu (który jest wymagany, by móc zaspokoić pęd za sensacją), zafundujesz sobie codziennego sms -a przymusowego za jedyne 2, 50 PLN za sztukę i nie będziesz mógł tej opcji dezaktywować. Nie wiem jak "Szajsbuk" - pomimo dramatycznych zgłoszeń użytkowników i ich desperackiego wołania o pomoc do jego administratorów - może ignorować problem i nic z tym fantem nie robić, ja w każdym razie nie zamierzam dłużej podlegać prawom wirtualnej dżungli i w Święto Niepodległości ogłaszam swój zgon w świecie wirtualnym. Obecnie podlegam już "tylko" pod zupełnie realny Urząd Skarbowy. Niech żyje niepodległość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz