środa, 6 listopada 2013

Motywacja, desperacja i Everest

Wszędzie, gdzie oko przyłożę, górnolotne hasła mówiące o niezmierzonych pokładach niewykorzystanej energii, potężnej sile umysłu, nieograniczonych możliwościach uzależnionych od marzeń i wytrwałości. Dookoła - w wirtualnym świecie głównie "fejsa" - sami "ludzie sukcesu", dzielni bohaterowie swoich osobistych telenowel, zdobywcy zawodowych "Everestów", podróżnicy i szczęśliwie zakochani - jednym słowem - wszystko, aż lepi się od szczęścia, powodzenia i pomyślności.
Jednak wiele się zmienia, gdy zaczynam przykładać ucho - wszak z żywymi ludźmi pracuję, a nie z profilami na Facebook'u.
To co słyszę, jest diametralnie inne od tego co widzę (czytam). Fakt, mnie też łatwiej pisanie przychodzi niż robienie...
Na szczęście - gdy ludziom stworzy się okoliczności normalności - przestają pajacować i stroszyć pióra... Zaczynają mówić...
Zagłębieni w przytulnej głębi kanapy, z wolna popijając kawę - mówią... Wtedy okazuje się, że energia jest wyczerpywalna, siła umysłu bywa zbyt mała, by podnieść głowę z poduszki następnego dnia, możliwości bywają ściśle uzależnione od okoliczności, a wytrwałość bywa przerywana zbyt uporczywym brakiem choćby małego sukcesu.
I dobrze, że mówią prawdę... a na "fejsie" niech sobie fantazjują, bo przecież - jak zauważył Szekspir -  "Nie ma takiej fantazji, której wola i rozum nie zdołałyby przekształcić w rzeczywistość..." (?) Powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz