Człowiek jest tak zbudowany, że może się zakochać. Czasami jednak nie może. Dobrze jest kiedy równolegle ludzie są w sobie zakochani, albo równolegle niezakochani. Źle się dzieje, gdy jedno może, a drugie nie może. Ot, takie luźne wnioski prosto z przejażdżki... Sprawy pospolite i oczywiste? Jak się czyta, to nie boli, a może nawet uśmiech pożałowania wywołuje, boli jak się trzeba z którąś z niefartownych opcji zmierzyć. Wiecie, ja nie umiem mówić ani pisać o miłości. Kaleka taka ze mnie nieelokwentna w tej materii. Umiem za to ją dostrzegać u innych, i czuć ją u siebie, chociaż był czas kiedy myślałam, że zupełnie skamieniałam i przyjdzie mi umrzeć w zmarzlinie emocjonalnej, ale kurde okazało się, że nie. Postanowiłam, że nie będę martwa w środku. Wystarczy, że przez długi czas na kilometr śmierdziałam sarkazmem, oziębłością i wyniosłością. Chciałam to zmienić. Udało się. Właściwie przyszło samo. Nie czułam żadnej gorączki w środku, nie myślałam tylko o jednym, nie szalałam z miłości.
"Tylko" czułam się świetnie, oczy mi błyszczały, chciało mi się żyć, robota w rękach mi się paliła i miałam niepohamowaną potrzebę podskakiwać radośnie jak kiedyś, dawno, dawno temu. Jaki stan finalnie? Opłakany, ale jestem - na przekór wszystkiemu - spokojna. Zaliczam po kolei wszystkie opcje poza tą "równolegle na tak". Ale przynajmniej wiem do czego jestem zdolna. Jestem zdolna do miłości. Jestem zdolna do okazywania jej poprzez cierpliwość i tolerancję dla odmienności, poprzez bicie rekordów przejechanych kilometrów bez wysiadania na siku, a potem zjadanie przygotowanego przez Niego posiłku o trzeciej nad ranem, zapamiętywania wszystkich Jego numerów... od numeru buta po numer kołnierzyka. Jestem zdolna do stania pod Jego domem i spijania płomieni świeczek migoczących w Jego oknie. Dla Niego mogę być Śnieżynką z pełnym dobroci koszykiem Czerwonego Kapturka, Króliczkiem, Miśką, niemową, gadułą, Bajką, terapeutką, siostrą, koleżanką, kolegą i cholera wie czym jeszcze. Nawet pogubioną myszką mogę być, chociaż niezależność pantery jest mi bliższa. Jestem zdolna przyjąć wiele gorzkich pigułek i przełknąć wszystkie. Jestem gotowa wiele wybaczyć. Zapominać muszę się nauczyć. Mogę być zabawna, ale nie pozwolę sobie na to, by w swoim zaangażowaniu być śmieszna i żałosna - chociaż i na tej krawędzi już wisiałam. Mogę być wszystkim i dla Niego wszystkim chciałabym być. Tylko czy wtedy mogłabym być wciąż sobą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz