sobota, 13 września 2014

Język nasz ojczysty wczoraj i dziś czyli komunikacja międzypokoleniowa

Moja Babcia ma 82 lata. Niezwykła jest to Kobieta, bo rześka nieprawdopodobnie o równie imponująco świeżym umyśle i sprawności cielesnej niezwykłej. Obiad dziś przygotowała dla sześciu osób, z dwóch dań się składający, kompocik do tego domowy ugotowała i ciasto upiekła. Po ablucjach na spożywaniu, wynoszeniu statków, donoszeniu oraz degustowaniu kolejnych porcji strawy polegających, zasiadła wreszcie z nami do stołu i dialog trzypokoleniowy się rozpoczął. Niezwykłe i interesujące to było konwersowanie pomiędzy babcią, wnuczką i prawnukami się toczące... Tak dobrze nie bawiłam się już dawno, bo obserwować rozmowę ludzi, których dzieli ponad sześć dekad to nie dość, że niezwykle rzadkie jest zjawisko, to jeszcze widzieć jak językowo różną się, niezapomnianym jest przeżyciem. "Babciu, to siadaj, a ja ogarnę te talerze" - rzekła dobrotliwie wnuczka, na co Babcia zareagowała podniesieniem brwi, okazując tym samym, że nie ogarnia propozycji pomocy, w której słowo "ogarniać" występuje. Po chwili było już Babci wiadome, że "ogarniać" znaczy coś na kształt: "pomóc", "przynieść', "poradzić sobie".  Płynął sobie spokojnie czas poobiedni, a Babcia o wojnie poczęła opowiadać i tu konsternacja nastąpiła u Dzieci moich, gdy Ich  "Pra" tymi słowy przemówiła: " ...sześć latek ledwie miałam i wówczas matka mi nakazała: ukoś wyko dla krowy Maniuśka". Po kilkudziesięciu minutach opowieść przeniosła się we "współczesność" czyli lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, a wnuczek, opowieści o czasach i ludziach mu nieznanych słuchając, w czujności swojej doliczył się, że dwóch pradziadków po tej stronie rodziny miał, ale żaden już po padole naszym nie chodzi. W celu upewnienia się, że uważnie słuchał i liczy dobrze, pytanie /stwierdzenie wypuścił z ust swoich o następującej treści: " Aha, czyli Babciu dwóch dziadków się wylogowało, tak?". Prawie spadłam z fotela ze śmiechu, bo do głowy by mi nie przyszło, że przenosiny na "tamten świat", "wylogowaniem się" ze świata tego można by nazwać. Teraz siedzę pod kocykiem, oglądam reklamę i reflektuję się, że nie kumam, co oni tam w niej mówią i, chociaż Babcia moja pewnie nie kuma, co "nie kumać" oznacza, obydwie ten sam problem mamy, bo coraz mniej kumamy. Świat się tak szybko zmienia, mowa ewoluuje w kierunku mi coraz bardziej obcym, mechanizacja pędzi tak, że nie umiem już nawet obsługiwać piekarnika i pilota od telewizora, a mnie się już nie chce wciąż "apgrejdować" starego i "zamulającego' systemu na swoim siwym lecz "trendi" ufarbowanym "twardym dysku".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz