Chciałabym być bezwarunkowo wierząca. Chciałabym umieć poddać się sile argumentu ostatecznego, gdy argumenty logiczne zawodzą i wytoczony zostaje ten bezdyskusyjny: "Wierzysz, albo nie wierzysz". Niestety, mój mózg wywiera na mnie zbyt dużą presję - potrzebę rozumienia. Szukałam duchownego kiedyś, co by się nie bał w dyskurs ze mną wejść i spróbował ujarzmić moją wnikliwość argumentem... logicznym. Oburzą się zapewne "Bezwarunkowo Wierzący" na moje poszukiwanie logiki w... wierze, ale ja nie poddaję się postulatom wiary - choćby temu, że "Bóg dał człowiekowi wolną wolę". Oglądałam "Katyń" przed chwilą i krew mi prawie poszła nosem ze wzburzenia na myśl o wolnej woli ludzkiej, bo ostatnio zbyt wiele dowodów na "wolną" wolę człowieka widziałam. Łapię więc - po projekcji filmu w moim telewizorze - ostatniego, nieśpiącego jeszcze domownika, i pozbawiając Go wyboru (używając argumentu mojej wolnej woli), monolog uskuteczniam, dialog usiłujący udawać. "Słuchaj no, popatrz jak Im te sznurki na szyi zadzierzgiwali i ręce pętali, z samochodów wywlekali przerażonych i kulę w tył głowy pakowali, a potem jak odpady do dołów wrzucali i zasypywali. Gdzie Bóg był, Ty mi powiedz wtedy, no gdzie??" Interlokutor nic nie odpowiada, bo za bardzo powiedzieć nie ma co, a wie, że jak powie coś infantylnie prostego, to nie zdzierżę i nie skończę tokować do rana. "Czyli Bóg dał wolną wolę oprawcom, a ofiarom nie dał, czy tak? A może Ofiary same sobie wybrały śmierć przez ukatrupienie, a nie ze starości na przykład? A skoro Bóg za oprawcami był, bo ich właśnie mianował "Posiadaczami Wolnej Woli" to kim jest Bóg?" - nakręcałam się coraz bardziej. Na "fejsie" Kobiecina błaga ostatnio, by - kto może - kartkę do Jej Synka chorego na raka wysłał, bo małemu zostało kilka miesięcy życia, a bardzo się cieszy, gdy liściki dostaje i czuje się przez to lepiej. Chłopak ledwie cztery wiosny odhaczył w swoim kalendarzyku, a już zabierać się z tego padołu "z własnej, wolnej woli" musi, wcześniej wymęczywszy swoje małe ciałko długą i wyczerpującą chorobą oraz uciążliwymi ablucjami medycznymi, mającymi na celu przedłużyć mu żywot. Nie chcę mnożyć więcej przykładów, w rzewne tony uderzać i retoryczne pytania zadawać. Nie chcę "drapać" dalej - jak to mój Kolega zwykł mawiać, bo chyba mnie szlag trafi (wberw mojej wolnej woli), gdy w komentarzu jakimś niefrasobliwym przeczytam: "Niezbadane są wyroki boskie", lub i nie daj Boże: "BÓG TAK CHCIAŁ".
Czy Bóg ingerujący w świat poprzez różnego rodzaju cuda, nie zaprzecza wolnej woli człowieka? Wydaje mi się, że tylko Bóg w ujęciu deistycznym, tzn. nieingerujący nie ograniczałby wolnej woli człowieka. Każdy trafi po swojej śmierci pod sąd ostateczny i zostanie sprawiedliwie ukarany. Czy mam rację?
OdpowiedzUsuń