Niedziela upływa mi pod hasłem "pracuj, pracuj, a garb ci sam wyrośnie". Monotonię kreowania sukcesu mojego biznesu, przerywam sobie wreszcie SMS-em do radia RAM, bo właśnie w ucho wpadła mi informacja, że jest do wygrania posiłek w sushi barze, a ja o cukierkach jedynie tutaj pracowicie czas spędzam. Oczywiście żalę się w esemesie, żem głodna i udupiona permanentnie tutaj do ciemnej nocy i w duchu nie wierzę, że szansa na wygraną minimalna jest choćby. Wpadam w zdumienie, gdy słyszę eteryczny głos Ani na antenie, odczytującej moją wiadomość. Nie wiem dlaczego twarz oblewa mi rumieniec i czuję się jakby ktoś nagle wskazał mnie palcem na ulicy. Tętno mi przyspiesza i myślę sobie: "jest nadzieja", po czym słyszę jeszcze kilka fajniejszych i lepiej argumentowanych "esów" od słuchaczek i słuchaczy i moja wiara leci na łeb.
Cuda się jednak zdarzają, bo kilkadziesiąt minut później zostaję szczęśliwą zwyciężczynią i czuję rozpierającą mój biust radość. Nie ma co - trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno, bo nieczęsto coś wygrywam, bo... po prostu nie gram.
Nie wiem jakie Wy macie plany na wieczór, w każdym razie ja idę szuszować. Dziękuję Pani Aniu/ Aniu żeś się zlitowała i bliźniego nakarmić zdecydowała! :-)))
Nie wiem jakie Wy macie plany na wieczór, w każdym razie ja idę szuszować. Dziękuję Pani Aniu/ Aniu żeś się zlitowała i bliźniego nakarmić zdecydowała! :-)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz