czwartek, 31 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
Straż Wiejska

Otóż, dnia pewnego na Ostrów Tumski udałam się pieszo - na wydarzenie do Hotelu Tumskiego, który to zawieszony jest pomiędzy dwoma stylowymi mostami. Most pierwszy przekroczyć w każdy sposób można, a nawet trzeba, by do hotelu się choćby dostać, zaś most drugi z ruchu pieszych, rowerów i tramwajów jedynie nie jest wyłączony, co oznacza, że samochody mogą dojechać jedynie do hotelu. Wrocławianie wiedzą, że - generalnie - "Ostrów" nie do jazdy jest tylko do chodzenia i zakaz ruchu na jednym z dwóch mostów, wyklucza smyknięcie kuszącym skrótem od Hali Targowej do Placu Bema.
Z uwagi na fakt, że miasto moje z odważnych kierowców słynie, którzy chętnie wspomniany znak zakazujący ruchu ignorują, tuż za "zakazanym mostem" i za gęstym krzakiem "straż wiejska" ustawki sobie robi i na śmiałków poluje - szczególnie w ostatnich dniach miesiąca, kiedy to ciśnienie na wykonanie planów mandatowych zaczyna być rosnące.
Idę ja sobie więc raz spacerkiem, auto w miejscu dozwolonym porzuciwszy, na szpileczkach koło straży drepczę lecz w bezpiecznej odległości od władzy, bo po drugiej strony ulicy i słyszę podniecone głosy funkcjonariuszy:
Idę ja sobie więc raz spacerkiem, auto w miejscu dozwolonym porzuciwszy, na szpileczkach koło straży drepczę lecz w bezpiecznej odległości od władzy, bo po drugiej strony ulicy i słyszę podniecone głosy funkcjonariuszy:
- Patrz, patrz jeleń jedzie!
- Myślisz, że przejedzie?
- Czekaj, czekaj!!!... Ech, no patrz kur...a ...pod hotel skręcił...
Pewien mój Kolega wielokrotnie zwracał się do mnie tymi słowy: "Myślałem, że ty mądrzejsza jesteś...". Ja też myślałam, że jestem mądrzejsza, bo myślałam, że przyjemność z karania ludzi to domena miłośników jednej z dyscyplin seksualnych, a tymczasem okazuje się, że władza też lubi perwersyjne zabawy i to w dodatku grupowe...
wtorek, 22 października 2013
wtorek, 15 października 2013
SEX
Kocham Mężczyzn. Za to, że są, że mnie słuchają i czytają i pomimo to, że czasem - za to co piszę i mówię - rugają.
Dzisiaj coś dla PRAWDZIWYCH MĘŻCZYZN - Wybitnych Koneserów, Autentycznych Dżentelmenów, Zdeklarowanych Wielbicieli, Wyrafinowanych Adoratorów, Smakoszy z wysublimowanym gustem, po prostu - Miłośników Kobiecego Piękna.
Uprzedzam - będzie gorąco...
Voilà Panowie - Kobieta w czystej postaci i nienagannej formie!
http://www.youtube.com/watch?v=GXf_nTImg-U
poniedziałek, 14 października 2013
Od tego mam dreszcze... chcę jeszcze...
Warunek: tylko w słuchawkach !
http://www.youtube.com/watch?v=dG3pXjZLHrw
http://www.youtube.com/watch?v=c5sITSB1WXg
http://www.youtube.com/watch?v=XZHzuG3j0hw
http://www.youtube.com/watch?v=yKXMlmxeCo0
czwartek, 10 października 2013
Kolej na kolej

poniedziałek, 7 października 2013
Humanitarnie - tak czy nie?

Dlaczego o tym piszę? Bo wstrząsnęło mną ostatnio wyznanie mojej Siostry pracującej w szpitalu z ludźmi, których świeczka dogasa. Powiedziała mi, iż bywa tak, że gdy człowiek po długiej chorobie, gdy nic mu już nie działa, czasem oddaje... a może nie - po prostu nazwijmy to po ludzku - człowiek czasem robi kupę ustami. Niby to tylko fizjologia, lecz dla mnie to odarcie istoty z godności. Nie dlatego, że tak się dzieje, ale dlatego, że Ktoś musi się ze mną, a raczej z resztką po mnie potem zmierzyć. Pół biedy co sobie pomyśli ktoś, kto ma mnie "posprzątać" w sumie...
Ale co ze mną, gdy leżę wciąż żywa lecz bezbronna, nadal jestem człowiekiem, potrzebuję wyjątkowej czułości i troski, a tymczasem przy mnie uwija się człowiek, który po prostu wykonuje swoją robotę i nie mogę mieć żalu, że nie roztkliwia się nade mną, bo przecież wiem, że zwariowałby, gdyby rozczulał się nad wszystkimi - jakby nie było obcymi - ludźmi.
Często zastanawiam się co jest humanitarne - kazać człowiekowi żyć, gdy on już żyć nie chce i nie może czy pozwolić mu umrzeć? A czy on - ten człowiek - na pewno żyć nie chce? Definitywnie? Czy to tylko "słabszy moment"? Jak rozpoznać, skąd to wiedzieć??? Mówiąc - jak zawsze - za siebie i mając "na koncie" zarówno stan woli życia jak i woli odejścia, finalnie cieszę się, że ludzie o mnie zawalczyli - nawet gdy "zdążyliśmy w ostatniej chwili" - jak to określił pan doktor. Są jednak sytuacje, gdzie nic się nie polepsza, szanse nie rosną, a człowiek się męczy.
Ja zazwyczaj czułam gdzieś głęboko w sobie, może z tyłu głowy, może w duszy gdzieś, że - pomimo iż nic na to nie wskazuje - ja się uratuję. I myślę, że to "czucie" w dużym stopniu pomogło mi przetrwać. Myślę, że niepotrzebne do niczego były mi te "ekstremalne wrażenia", no może tylko do tego, by dziś nie załamywać się pod byle kłopotem.
Dzięki "markotnym doświadczeniom zdrowotnym" podchodzę do życia z entuzjazmem, pasją, i zadaniowo, a nie problemowo, bo najtrudniejszą lekcję już odrobiłam: Nie dałam się zakopać i zostałam tu gdzie chciałam. Żyję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)