wtorek, 20 września 2016

Nerve

Poszłam do kina z pobudek osobistych. Potrzebowałam rozładować wkurwienie to znaczy uciec od ostentacyjnej ciszy w domu i wariackiej wrzawy w pulsującej ludźmi galerii. Jazda "przed siebie" odpadała, bo najeździłam się już tyle "dla odprężenia", że zliczając wszystkie kilometry, dojechałabym już chyba do Afryki i z powrotem. Na dworze zimno jak w psiej budzie, a jedyne w miarę znośne miejsce odosobnienia to kino. Na "Bryżit Dżons" byłam dzień wcześniej z Moim, więc tym razem mogłam wybierać pomiędzy krępującą mizerotą aktorską "Smoleńska" lub zagadkowym "Nerve". Wybrałam naturalnie opcję numer dwa. Jak już wspomniałam, szłam z zamysłem wyluzowania i złapania dystansu do wszystkiego, do czego dystansu jakoś załapać nie potrafię, chociaż bardzo się staram. Finalnie ogryzałam paznokcie i zakrywałam oczy dłońmi, bo nie miałam obok pachnącej pachy Mojego, pod którą mogłabym się skulić i przetrwać sceny mącące w - i tak już sporym - bałaganie w mojej głowie. Ale po kolei... Wszedłszy na salę, czułam się głupio, bo - i po pierwsze - dziwnie mi się od pewnego czasu chodzi samej do kina, a po drugie sala pełna była małolatów rok produkcji 1999. "Kij tam" - pomyślałam i - jak zwykle, gdy udaję singla - zaszyłam się w najciemniejszym kącie kina, żeby nie słyszeć ciamkania wiecznie głodnych i pomlaskiwań chwilowo napalonych, mających życzenie całować się właśnie tutaj. Film zaczął się zbyt "science fiction" jak na mój wiek, przez chwilę myślałam nawet, że nie dotrwam do końca, ale już dziesięć minut później byłam wkręcona kompletnie. Nie zdradzając szczegółów, powiem tylko, że pomijając - jak dla mnie - głupawą muzyczkę dla amerykańskich nastolatków, matki i ich udupione w necie na wieczność i przez siedem dni w tygodniu małolaty powinny iść i obejrzeć ten obraz razem. Wielu rodziców wie, że istnieje coś takiego jak "życie w necie", ale na tym kończy się ich blade pojęcie. Wielu rodziców myśli, że pasta to pasta, a "pasta" to również taki niby "post"na portalu łudząco przypominającym FB, ale pełnym obrzydliwości, nienawiści, podżegania do poniżania, szydzenia, obrażania i poglądów dzieci, opisanych kompletnie niezrozumiałym lecz pełnym wulgaryzmów językiem. "DarkNet" to już wyższa szkoła jazdy - nie tylko dla tetryków. Na szczęście. Na szczęście nie wszystkie nastolatki grzebią głębiej i na szczęście nie wiedzą, że istnieją kosztowne nie tylko emocjonalnie zamienniki FB, gdzie żeby zostać przyjętym do "grona" trzeba się wyrzygać on - line, albo wypić wodę z muszli klozetowej. I to jeszcze pół biedy jest. Bieda zaczyna się wtedy, gdy dzieciak pod wpływem presji otoczenia, dla popularności, a czasem kasy zaczyna robić naprawdę głupie i niebezpieczne rzeczy jak na przykład jazda na motocyklu z zawiązanymi oczami lub zwisanie kilkadziesiąt metrów nad ziemią z żurawia budowlanego. Idźcie i zobaczcie. Zyskacie wspólny czas i swoją oraz Dzieciaka... świadomość. Żadna gadka umoralniająca nie przemówi do wyobraźni Młodego Człowieka tak jak widok rówieśnika w matni.

6 komentarzy:

  1. Nerve jest typowym science-fiction, i sądzenie że podobne rzeczy dzieją się w prawdziwym internecie, czy też "darknecie" pokazuje, jak mało ktoś wie o tym co naprawdę się dzieje w sieci

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam w takim razie na softową uczuciopedię. Drobiazg, ale istnieje. Więcej proszę we własnym zakresie.

    OdpowiedzUsuń
  3. uczuciopedia to wymyślone copypasty, na facebooku są o wiele ciekawsze i lepsze grupy, poczynając od akapu. Nadal nie ma to nic wspólnego z tym co dzieje się w filmie, który odbiega daleko od prawdy

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Szanowny Komentator umie czytać ze zrozumieniem? Moim zamiarem nie były barwne opisy "internetowej przyrody" tylko ukazanie zagrożeń jakie w tym miejscu istnieją. Z interpretacji treści niestety jedynka Młody Człowieku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani nauczycielka? Zgadywanie wieku, typowe u internetowych blogereczek, które nie wiedzą o czym gadają.
    Cały problem w Pani wypowiedzi jest taki, że ukazuje Pani zagrożenia, o których nie ma zielonego pojęcia.
    Z opisywania barwnych historyjek dostanie Pani czwórkę z minusem, za znajomość tematu jedynka i to z czerwonym wykrzyknikiem i uwagą do dzienniczka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pan żałosny jesteś w swojej frustracji i krytyce. I te zdrobnionka... dramat:))) Podsuniesz Pan swój dzienniczek ucznia niemowlaku intelektualny, to przynajmniej zobaczymy, co za tchórz kryje się pod nazwiskiem "anonim". Widać tchórza boli czytanie, bo sam nic napisać nie umie. Proszę żali tu nie lać, bo więcej taniej reklamy i publikacji nie będzie. Proszę sobie swojego bloga założyć i tam pluć do woli. Ale dziękuję, za ten cyrk - ludzie przynajmniej mają się z kogo pośmiać, a i ja sama - czego nie potrafię ukryć - ubaw mam przedni :-)

    OdpowiedzUsuń