środa, 13 maja 2015

Wolę z Kobietami


Zdecydowanie bardziej wolę robić interesy z Kobietami niż z Panami. Zasady są proste: ja chcę sprzedać, One chcą kupić. Deprymujący element flirtu odpada i nie muszę się gimnastykować ani przed panem prezesem, żeby nie dać się wciągnąć w "niewinny flircik", ani też przed moim Panem Chłopakiem, żeby przekonać Go, że nie flirtuję - nawet niewinnie. Nikt się nie ślini i nikt się nie wkurza, że ktoś się ślini. Zostałabym przy przekonaniu, że Kobiety są konkretne, silne, dziarskie, odpowiedzialne, twarde, wytrwałe itp. itd. gdyby nie Pani Ogórkowa. Jestem obserwatorem sceny politycznej. Biernym, bo wyznaję zasadę, że skoro nie znam się na chirurgii naczyniowej, to do stołu operacyjnego się nie pcham. Obserwuję więc biernie lecz szlag mnie trafia aktywnie, gdy widzę jaką laurkę wystawia Kobietom rozhisteryzowana, niedojrzała emocjonalnie i politycznie Panna Dziewanna, która zgrabnie potrafi jedynie potrząsać blond lokami. Kapitan włoskiego bodajże promu dostał odsiadkę za to, że uciekł z tonącego statku, zaś Kandydatka Płochliwa za ucieczkę ze swojego pogrążonego w przegranej sztabu wyborczego i pozostawienie samym sobie ludzi którzy dla niej pracowali, wolontariuszy i wyborców przed telewizorami prawdopodobnie odpowie...szlochem. Co sobie myślał lubiany bądź nielubiany, lecz - bez wątpienia niezwykle doświadczony i wytrawny polityk jakim jest Pan Miller, decydując się na wystawienie tej cudnej Kandydatki? A możne raczej należy zapytać czym myślał? O jakie atrybuty wybranki oparł swoje nadzieje na wygraną? Nie mam poglądów politycznych, które chciałabym i mogłabym skanalizować w jakąś opcję polityczną - ku rozczarowaniu osób, które bardziej lub mniej wprost prosiły mnie o upolitycznienie "Laboratorium Kobiety", ale - jak to mawia mój Ojciec - woda mi się w rzyci gotuje, gdy widzę takie cuda i dziwy. Jakby tę płochliwą, chimeryczną blond Piękność zestawić przykładowo z współczesną Twardą Babą Angelą Merkelową lub Margaret z poprzednich czasów  - czy poziom Ogórkowej mieściłby się w jakichkolwiek widełkach skali przyzwoitości politycznej, a w konkretnym przypadku polskiej sceny politycznej - przyzwoitości estradowej? A skali odporności na stres? A skali odpowiedzialności za załogę? Przez wrodzony takt o dyplomacji nie wspomnę. Mój dojrzały bardzo Kolega miał kontrowersyjną Koleżankę - przy Nim prawie nieletnią i  - przy okazji -  intelektualnie dość nielotną. Posługiwała się ona bardzo skromnym słownictwem, a większość zjawisk podsumowywała jednym słowem; "żal". Stąd też taki jej własnie przydomek nadałam i odkąd ją osobiście poznałam, Koleżanką Żal ją zwałam. Rzadko czerpię z zasobów tak skromnego intelektu, ale w przypadku takiego bigosu jak Ogórkowa nie potrafię znaleźć trafniejszego określenia niż... ŻAL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz