piątek, 10 kwietnia 2015

Dzikie historie - part one: BASEN

Dwa miesiące absencji w świecie aktywności fizycznej przyniosło spore straty w sferze atrakcyjności fizycznej - głównie w moich, własnych oczach. Gdy tylko uwolniłam dłoń z upierdliwej powięzi gipsowej, pierwsze co sprawdziłam, to to, czy mogę robić pompki. Miesiąc intensywnego pocenia się na karimacie w domu i nerwowego chwytania przed lustrem to za przelewające się w palcach bioderko, to za sążne udko i stawianie sobie osiągalnych celów: za trzy tygodnie wejdę swobodnie w moją kieckę trzydzieści osiem, za sześć w trzydzieści sześć, zaowocowało oczekiwanymi efektami. Marzenia się spełniają, ale człowiek tak zbudowany jest, że ciągle mu nie dość. Mój Chłopak kartę Multisportową mi wyrobił, żebym się wyżywała w dzień na wszelkie sposoby i w nocy spać mu pozwalała, więc już drugiego dnia zwarta i gotowa u wrót basenu stałam, dumnie plastikowy bilet wstępu kasjerowi prezentując. Strój dwuczęściowy (a co !), ręcznik kąpielowy i brzuch wciągnięty - oto Feniks z popiołów dźwignięty, idzie na podbój lokalnego Aqua Parku. Sunąc po mokrych kaflach, kątem oka oczywiście na swój brzuch nieustannie spoglądałam, czy mi się nie trzęsie w sposób zauważalny i niesmaczny i kątem oka też kilka spojrzeń pochwyciłam bynajmniej dezaprobaty nie wyrażających. To mi dodało otuchy i bez ociągania zwinnie do wody wskoczyłam. Radość z pluskania miałam ogromną, a gdy już się nacieszyłam faktem, że wciąż umiem pływać i nie odpadam po trzech długościach basenu, otoczenie wodne zaczęłam obserwować. Najpierw tor po mojej prawej: Pas Seniorów najwyraźniej to był, bo nikogo poniżej pięćdziesiątki na nim nie zauważyłam. Ale co to za Senior Babcie w tym sektorze! Czapulinda na głowie - czytaj czepek - w zastępstwie moherowej beretki z antenką - w kwiaty naturalnie, okulary - chyba do czytania lub progresywne, ale z pewnością nie do pływania, bo w złotych oprawkach, oko pierdyknięte na pawią zieleń z niebieskim i do tego czerwona lub różowa szminka na ustach plus kolczyki oczywiście, wielkości cukierka kukułka. Babcie w dzisiejszych czasach są inne niż za mojej młodości, bo wtedy wszystkie  - jak jeden mąż - nosiły na wargach "gerberę" i raczej nie uprawiały sportu. Teraz jest inaczej, bo taka Kobietka chuściny na płowych włoskach nie nosi, bo przecież nie ma na głowie gołębiego blondu tylko ognistą czerwień albo wściekły rudy. Spalona jest do brudnego brązu też nie z powodu pracy na polu czy działce, na której hoduje truskawki i szczypiorek dla wnuków, tylko wysmagana słońcem Tunezji czy Egiptu. Współczesna Seniorka w wodzie czuje się jak ryba, pływa żabką krytą i swoją sprawnością ruchową zawstydza niejednego czynnego zawodowo czterdziesto czy pięćdziesięciolatka, którego główną czynnością sportową jest podnoszenie kufla z piwem do ust podczas spotkań firmowych i grillów osiedlowych. Pierwszy tor po lewej wygląda następująco: Czterech Facetów w wieku rozpłodowym, silnych, pięknych i totalnie fit zachęca do tego, by chociaż skosztować, choćby spróbować... się pościgać. Wybieram sobie najmniej sprawnego Adonisa Wodnego (zupełnie odwrotnie niż w przyrodzie) i startuję razem z nim. Najsłabszy z najsilniejszych ma porównywalną kondycję do mojej, co zauważa natychmiast pan z brzuszkiem  i grubym, złotym łańcuchem na szyi, blokujący ruch pływaniem przede mną w żółwim tempie i z szacunkiem ustępuje mi miejsca tymi słowy: "Niech pani płynie pierwsza, bo pani ma niezłą kondychę". Oczywiście domyślam się dlaczego ów dżentelmen chce mnie puścić przodem. Biorąc pod uwagę fakt, że pływa głównie pod wodą i, że w jego oku dostrzegłam lubieżny błysk, domyślam się, ze jest fanem podwodnego świata i mojej flory. Zabawne jest to, że nie pływa na torze prawym, gdzie jego rówieśniczki zanęcają swoimi sutymi biustami i wilgotnymi od chlorowanej wody, uszminkowanymi ustami, w których perlą się  nowe, trzecie, śnieżnobiałe zęby, tylko wypływa na szerokie wody i niczym rekin ze sporą nadwagą poluje na pełne ikry, zbyt młode - jak dla niego - fit ryby. Jest trochę straszno i trochę śmieszno na tym basenie powiem Wam, ale to dopiero przedsmak tego, co się dzieje w saunarium. Nie mam śmiałości tak od razu "z grubej rury", dlatego prawdziwe "dzikie historie" przeczytacie następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz