Dzień mam jeden z trudniejszych. Miejsca sobie znaleźć nie mogę, ale udaję, że daję radę. Synek mój czyta mi z netu kawały różne. W pewnym momencie mówię:
- Synek, nie czytaj mi już, bo moja głowa już nie przyswaja żadnych treści.
- Dobra mamo, jeszcze tylko ostatni. - upiera się Młody.
- Dawaj więc. - Mówię i zbieram rozpieprzone na kawałki myśli, bo jak się śmiać to trzeba przecież wiedzieć z czego, a poza tym śmiech to zdrowie. Syn tokuje więc wesoło: "Dzisiaj po powrocie do domu znalazłam piękny, wielki bukiet róż z dołączonym liścikiem: "Potrzebuję przerwy, wrócimy do siebie jak róże zwiędną. Ps: Jak zapewne zauważyłaś, kwiaty są sztuczne". Jakoś mnie to dzisiaj nie śmieszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz