Zazdrościła tym, którym wszystko szło gładko i chciała wierzyć, że wcale nie jest tak różowo tam, gdzie w oczy rzucał się tylko róż. Długo próbowała pokolorować na choćby ciepły beż Jego i swój świat. Potem zrozumiała, że dla Niego wszystko farbuje tylko na jeden kolor - czarny. Już nie chciał patrzeć, nie chciał widzieć, słuchać nie chciał, ani słyszeć. Zrozumiała wreszcie, że jeśli nie przestanie oddychać Jego powietrzem, żyć Jego życiem i zatracać się w Nim - oszaleje i zamkną ją w wariatkowie. Czasami, kiedy była sama, wyciągała z pudełka swoje tabletki na arytmię i zastanawiała się ile trzeba byłoby połknąć, a innym razem z jaką prędkością należałoby wjechać pod naczepę tira lub w barierkę energochłonną. Przerażała samą siebie i nie mogła zrozumieć, gdzie uszedł z niej wrodzony pragmatyzm i uciekła zimna krew. Postawiła wszystkie uczucia na Niego i przegrała, bo przestał w niej widzieć Kobietę Swojego Życia. Zamiast niej widział nieudolną, starą kwokę, sapiącą przy garach i marny żywot niegodzien Jego uwagi, ubrany w ciało podstarzałej nimfy. Pozostawał obojętny na jej nocne podróże donikąd, monologi pełne pretensji i wołania o zrozumienie, spanie na kanapie, płacz czy zmaltretowaną po nieprzespanej nocy twarz. Nie działały czułe smsy, ani listy wyjaśniające skąd i dlaczego w niej złe emocje. Poniżała się i przepraszała nawet wtedy, gdy nie miał racji. Siłą zatrzymywała, gdy chciał wychodzić wkurzony. Ale wyzwalała w Nim już tylko litościwe spojrzenia, wymieszane z grymasem pogardy. Widział już tylko kolor czarny. Uciekał, a ona goniła. Wracał i męczył się byciem z nią. Ona zaś widziała to i marzyła żeby zniknąć, bo bycie razem zaczęło być dla obydwojga krępujące. Najchętniej uciekłaby przed Nim, Jego umęczonym jej widokiem spojrzeniem i ciosami, które serwował jej z przyjemnością i bez opamiętania w miejsce dawnej czułości. Najchętniej uciekłaby od tego wszystkiego, od Niego. Uciekłaby do czerwca roku 2016 - go - kiedy byli razem nieziemsko szczęśliwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz