Kiedy byłam mała, wciąż mnie korciło żeby wejść do bajki, która akurat leciała w telewizorze. Bardzo podobała mi się sypialnia Kubusia Uszatka, dlatego podczas wieczorynki wchodziłam za telewizor i szukałam jakiejś klapki lub drzwiczek, które umożliwiłyby mi dostanie się do jego domku. Pół biedy, gdy emisja szła z czarno - białej Unitry Uran, ale gdy w naszym domu pojawił się bosko wielokolorowy Rubin, oszalałam z potrzeby znalezienia się w jego środku, bo tam mieszkały przecież te wszystkie ludziki i zwierzaki w swoich cudnych domkach i na barwnych łąkach. Wydawało mi się, że to wszystko dzieje się w bebechach odbiornika w czasie rzeczywistym. Miałam wtedy może cztery lub - góra - pięć lat. Potem miałam osiem i dziesięć i żyłam w przekonaniu, że jest tylko to , co widzą akurat moje oczy, i ci ludzie, których w danym momencie mam wokół siebie, których mogę dotknąć i zobaczyć. Reszta świata - zdawało mi się - przestaje wtedy istnieć, a ludzie poza zasięgiem mojego wzroku nieruchomieją i pozostają tak dopóki ja nie znajdę się w ich otoczeniu. Brzmi to bełkotliwie i idiotycznie - wiem, ale taka jest prawda o mojej dziecięcej naiwności. O tym, że czas równoległy istnieje i, że życie toczy się gdzieś tam dalej i bliżej oraz, że ludzie robią i mają swoje sprawy bez mojego udziału, przekonałam się bezspornie już jako dorosła kobieta lat dwadzieścia i pięć. Mój Ówczesny On postanowił pobawić się na szkoleniu firmowym jak nigdy w życiu, gdy ja w tym czasie usypiałam trójkę dzieci w domu, a następnego dnia ciągnęłam je do przedszkola, brnąc w błocie pośniegowym po kostki z maluchem w wózku i dwoma uczepionymi po bokach, zakatarzonymi po pas pięciolatkami. Dalej myślałam, że noc jest tylko wokół mnie, że jeśli ja sama w łóżku, pogrążona w myślach o Ówczesnym Onym, to że Ony też tam gdzieś daleko sam i też zatopiony w marzeniach o mnie, że ranek wstaje tylko na mojej ulicy, a ludzie nie broją i nie gnoją sobie życia, gdy ja śpię. Prawie czterdzieści lat później wiem na pewno, że świat nie ogranicza się tylko do pola mojego widzenia i, że bezustannie tętni życiem. Jest jednak różnica między kiedyś, a dziś, bo dziś nie mam już potrzeby wchodzić do żadnej bajki. Wiem też, że Mój Obecny, nawet jeśli jest w dalekim świecie, to w czasie równoległym jest ze mną "głową" i sercem i nie ma ochoty na wyjazdową zabawę "jak nigdy w życiu".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz