Myślała, że to tu. Wysiadła z samochodu jednak szybko wróciła, bo na dworze było tylko 6 stopni i od dawna ciemno. Podjechała jeszcze dwieście metrów. W hotelu poprosiła o pastelowe kolory w pokoju i podwójne łóżko. Recepcjonistka połączyła jej dziwne oczekiwania, bezład w bagażu, oczy ze szkła, rozmazany makijaż i włosy w nieładzie w jedną, nienormalną całość. "Wariatka" - pomyślała zapewne, dlatego nie dała jej klucza, tylko poprosiła ochroniarza, by zaprowadził z nią klientkę na piętro, gdzie przydzielono jej pokój. W pomieszczeniu oznaczonym numerem 210 były dwa oddzielne łóżka. Pomyślała, że i tak jest już wariatką - nie tylko w oczach ochroniarza i recepcjonistki, więc nie ma nic do stracenia, dlatego uparła się na pokój z jednym, małżeńskim łóżkiem. Spełniono jej życzenie i nawet pozwolono zostać o godzinę dłużej niż trwa doba hotelowa. Kilkakrotnie powtórzyła, że musi się wyspać, dlatego nie będzie jadła śniadania, a niewymawiająca "r" recepcjonistka, nie pytała już więcej o nic. Stwierdziła jedynie: "Da się załatwić". W pokoju wyciągnęła z plecaka Malibu i litr mleka, który spakowała, kiedy On wyszedł wkurwiony z domu. Zrzuciła niedbale ubranie, włączyła telewizor i pochłonęła szklaneczkę alkoholu z ciepłym mlekiem. Przez chwilę pomyślała o swoim żołądku i o Mężu, który postanowił wylogować się z relacji z nią, z powodów dla niej niezrozumiałych. "Kupa" - przebiegło jej przez głowę na myśl o jednym i drugim. Leżała w wielkim łóżku i wyobrażała sobie, że jest martwa. Oglądała w telewizji badziewny film o miłości i każde zdanie odnosiła do swojego związku z Nim. Wstyd jej było przed samą sobą, że to ogląda, bo On na pewno by ją wyśmiał, że traci czas na takie bzdety. Wypiła jeszcze trzecią, czwartą i piątą szklaneczkę po to, by dojść do wniosku, że od dawna nie jest sobą. Spędza czas na dopasowywaniu się do Miłości Swojego Życia, na scalaniu się, różnieniu i jednaniu. Jest zmęczona. Może to dobrze, że On już jej nie chce? Przełączyła na inny program. Następny film o miłości. Kurwa, jaki wstyd - znowu patrzy, znowu się maże, znowu obnosi się ze swoim nieszczęściem w tych czterech ścianach. Takkkk... On uwielbia mówić, że ona lubi obnosić się ze swoim nieszczęściem... Dolewa jeszcze trochę słodkiego płynu do lepiącej się szklanki. Popycha, rozlewa, ściera, rozmazuje, maże się znowu. Powinna być szczęśliwa. Ale nie może. Nie umie. Chociaż się stara. Tak - prawdopodobnie to dobrze, że On już jej nie chce. Prawdopodobnie dobrze dla niej i dla Niego. Odetchną wreszcie świeżym powietrzem. A to przecież rzadko się zdarza... żeby każdy był "do przodu", łapiąc "tyły". Jutro ma być piękna pogoda. Ona pójdzie przed siebie jak tylko wstanie. Przed siebie, do przodu. Bo nie ma dokąd wracać. Przecież. Bo On już jej nie chce.